Była piękna pogoda. Latałam wśród obłoków, robiąc najróżniejsze akrobacje. Zamknęłam oczy marząc o rodzinie. Mojej rodzinie. Z zamyślenia wyrwał mnie jakiś koń, a właściwie wpadł na mnie (albo ja na niego). Burknęłam coś pod nosem, ale uśmiechnęłam się.
- Wybacz - powiedział koń.
- Nic się nie stało, ale mam nadzieję, że nic ci nie jest.
- Nie, wszystko OK.
- Jestem Aquatta, ale mów mi Aqua, albo Aq.
<Ktoś chętny do dokończenia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz