- Byłabym wdzięczna – odwzajemniła uśmiech. – Chciałabym dołączyć do jakiegoś stada…
- Jasne, spoko. Chodź za mną. Sądzę, że Kas jest gdzieś niedaleko.
Po drodze gawędziłyśmy przyjaźnie. Śnieg lekko sypał, na ziemi tworzyła się cienka warstwa białego puchu, która skrzypiała lekko pod kopytami. Z niektórych gałęzi drzew zwieszały się lodowe sople słabo migocząc w bladym, zimowym słońcu.
- Długo tu jesteś? – spytała Ecliste.
- Nie – odparłam. – Dopiero co dołączyłam. Zdążyłam poznać tylko ciebie.
- Rozumiem. Myślisz, że Alfa jest gdzieś niedaleko?
- Hm… może… o zobacz tam jest! – wskazałam na klacz jednorożca stojącą niedaleko. Kas wygrzebywała spod trawy źdźbła pożółkłej trawy. Gdy usłyszała kroki podniosła łeb.
<Ecliste? Kas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz